piątek, 19 listopada 2010

Teatr

Uwielbiam oglądać spektakle teatralne te w telewizji ale najbardziej na żywo.
Postanowiłam, więc wybrać się do teatru po półrocznej przerwie.
Zabrałam bliską mi osobę płci męskiej, na sztukę Frayna " Czego nie widać".
Poszliśmy na godzinę 11:00 bo o 19:00 co tygodniowe święto mężczyzny: piłka nożna z kumplami ;)
Pomyślałam sobie nie będzie źle, mało ludzi, pewnie jacyś emeryci lub renciści i my. Trochę szkoda mi wieczornego klimatu ale czego nie robi się dla spokoju domowego ogniska......
Bilety wcześniej zamówione "e-mailowo", wpadliśmy więc na ostatnią chwilę.
Przy kasie chwila zaskoczenia po pytaniu: czy między młodymi ludźmi dwa miejsca w drugim rzędzie mogą być.
No cóż, generalnie nie mam nic przeciwko młodym osobom ( sama się taką czuję :) 
tym bardziej, że drugi rząd od sceny - bierzemy i lecimy.
Wpadamy na widownie a tam totalnie nas zamurowało: tłumy młodzieży gimnazjalnej. No nic, przeciskamy się na swoje miejsca, siadamy a spektakl się zaczyna.
"Czego nie widać" to 160 minut dobrej zabawy - ponoć ;)
Byłam już na tym spektaklu jakiś czas temu z koleżankami, więc patrzę na scenę, patrząc co jakiś czas na mojego towarzysza szukając u niego jakiś oznak fascynacji - podobnej do mojej. A tu nic totalna klapa.
Po pierwszym akcie pytam się czy mu się podoba - 'może być' odpowiada.
To naprawdę błyskotliwa farsa - gęba się śmieje od początku do końca ale nie u mojego mężczyzny ;)
Okazało się , że dopiero w ostatnim akcie zaskoczył o co chodzi.
Mam kilka wniosków na przyszłość po tym moim spełnieniu marzenia:
- w grudniu idę koniecznie na sztukę " Jak się kochają" 
- idę z koleżankami
- zarezerwuję bilety na godzinę 19:00
- nie idę dwukrotnie na ten sam spektakl z osobą, która nie widziała tego, 
  co ja próbuję z zachwytem zachwalać ;)

                                      

2 komentarze:

  1. Ech tak to już jest ... róznice damsko-męskie. A czy ty wieczorem podskakiwałaś w emocjach w czasie meczu? ;-) Ja juz dawno nauczyłam się chodzić z kolezankami na tzw. "nasze filmy", "babskie wieczorki" a potem i tak wracam w ramiona ukochanego on szczęsliwy i ja szczęsliwa. Mam jeden sukces na końcie: otóż mój mężczyzna nie lubi musicali ... zapowiedział ze nie obejrzy ze mna nigdy żadnego musicalu. Jak zapowiedział tak zrobił. nie wiem skąd w mężczyznach taka antypostawa do musicali. Że niby tylko geje oglądaja musicale i balety? Co za straszne stereotypy. Pewnego dnia, kupiłam wcześniej bilety i poinformowałam lubego telefonicznie, że niespodzianka i spotykamy się w kinie. Luby zorientował się przy drugiej piosence że film Mamma Mia to musical i szepnał mi do ucha: "To musical", przytaknęłam. Mąż powiercił się chwilkę i zastygł w bezruchu, co chwilę mrucząc z aprobatą ... Gdy wyszlismy z kina miał usmiech jak banan i podziekowała mi za pierwszy w zyciu musical z tekstem "no nie spodziewałaem sie", od tego czasu oglądalismy jeszcze dwa razy Mamma Mia. Do innych musicali jednak nie chcę go przekonywać. Niech tam ma te swoje samcze obawy ... ;-) Z pozdrowieniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie byłam w teatrze, po przeprowadzce na wies i po urodzeniu bliżnią ciągle brakuje mi czasu, ale juz powiedział,że w marcu pojadę na 100 %, niestety muszęj jechac 70 km, pozdrówka

    OdpowiedzUsuń